*Olka*
Zaraz będą moje korepetycje niewiem w co się ubrać...hippy czy popularna....dobra, hippy. Ok, więc tak różowa sukienka i kwiatek we włosach. Hmmm, wyglonda nieźle. Ok idę tam do niego. Mam nadzieje że mu się spodobam...matko on mnie zauro.....zamknij się olka! Nikt ciebie nie zauroczył.
Niemoge się doczekać....Ooo już idzie...wchodzi do pokoju.
-Cześć.
-H-H-Hej..
-Wszystko ok?
-tak tylko coś odwróciło moją uwagę.
-ok, zaczynamy?
-mh.
Matkoo niemogę się skupić.
*Natka*
-mamy siebie, mamy tak wiele, mamy to szczę
-Zamknij się!!!!!
-Kiedy dziś nie mogę.
-Niby czemu?
-Kapius bo widzisz, są walentynki, święto Miłości?
-Co....to miłość?!
Afyytdsftsfsdygxdud
-Mamamamamamaka
-Maka paka? To miłość?
Strzeliłam facefalmo pokerfaca.
- w pewnym sensie, ale tylko w przypadku Olki.
-A...aha. A w moim przypadku...
-Ale jakim idiotycznym? Czy w przypadku normalnego ludzia?!
-normalnego ludzia.
-Miłość jest wtedy gdy szczęście drugiej osoby jest ważniejsze od twojego...
-E?!
-No nic, może kiedyś zrozumiesz...
-Może i tak.-powiedział i odszedł.
Aja znowu zaczełam śpiewać, i nagle wpadłam na chłopaka...spojrzeliśmy sobie w oczęta...matko,jakie on ma piękne pacydełka..
-przepraszam, niezauwarzyłam cię.
-Nie, to moja wina.
-Wcale nie, to przecierz ja...
-Dobra, dobra. Powiedzmy że to ty. Masz czas jutro ok.12 ?
-Mam.
-Ok, będę czekać przed szkoła. Wogule to mam na imię Blake.
-Aja...
-Wiem, Natalija i mam ci mówić natka.
-Dokładnie, ok to do jutra.
-Do jutra.
Wow, szczęście mi sprzyja, zaraz o 12 są lekcje...
-czekaj, o 12 nie moge o 14?
-Ok.
Fajny, tajemniczy koleś...będę musiała opowiedzieć o tym olce korepetycje chyba się już skończyły.
Gdy Weszłam Olka siedziała na łużku zamyślona
-Hej olka
Cisza
-hej olka
Cisza
-ej, tu ziemia...
Cisza
-Dobra...nie,to nie.
Wyszłam z pokoju...
-O, hej Nati!-usłyszałam z daleka spóźniony metabolizm, a jakże...wróciłam się do jej pokoju.
-hej, teleptaryku. Jak tam , korepetycje, nauczyłaś się czegoś?
-Nie, niemogłam się skupić...
-Ale przecierz na jutro...
-Wiem, naucze się *trintrin*
-O dostałam sms-a
Spotkanie dziś za 15 minut w umówionym miejscu jitro niemoge B.
-ok, spadam ootem ci opowiem oco Com-on.
-Oggg.
Powiedziałam i wyszłam...gdy byłam na miejscu coś walneło mnie w głowę:
Sen
-Co się stało gdzie ja jestem?
-w królestwie wyroczni...
-Umarłam?
-Nie.jeszcze nie, pamiętaj moje słowa Natalijo od teraz nikt cię nie okłamie...daję ci ten dar by cię Chronić...
-A...ale przed czym,gdzie jesteś...halo?
Nagle się obudziłam, byłam związana w jakimś Czarnym czymś, po woli rozumiałam co się stało...
Rozumiałam że zostałam porwana, i że Jadę Ciężarówką w przyczepie...i że moim porywaczem jest Blake!to rozumiałam naj,naj,naajbardziej...zostałam porwana przez blake'a teraz wszysgko nabiera sensu...cholera, jak te sznóry uwierają...
*kacper*
Dziwne, od rozmowy z natką nigdzie niewidziałem ani jej ani Olki,przejdę się do niej.
-CześcOlka.
Cisza
-olka?
Cisza
-Olka?!
Cisza
-Dobra, zadek władka z tym..
Na korytarzu spotkałem Jorge'a
-Hej Jorge, widziałeś Natke?
- Nie. Właśnie szukam...
-To poszukamy razem..
-ok.
Po godzinie.
-ok,to jest dziwne...jej zawsze wszendzie pełno...Pora na galaretkę!
-E?!
- "ambrosium szukozjum" galaretka odrazu się zjawiła.-Szukaj Natalijii Kapulet
-ok,- powiedziała galaretka-Natalija Kapulet wyszukana 400km stąd
Ja i Jorge wymieniliśmy się spojrzeniami..
-Hej widzieliście natke?!--krzykneła z daleka Olka..
-Tak jakieś 400km stąd
-teraz 500km-powiedziała Galaretka.-600km, 700km 800k,900km, równe 1000km stąd.
-yyy aha.
-w którą stronę
-ja być GPS za mną-galaretka wyskoczyła z tależa i poszła na przód
CDN